poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Wkrótce..."Śmierć i Dziewczyna" - relacja na gorąco

...........................................................................................................................................?

piątek, 22 kwietnia 2016

Homar czyli eugenika w wersji soft

       
     I to jest właśnie sztuka filmowa i tym właśnie różni się sztuka od rozrywki. Przedziwny film nadzwyczaj oryginalny. Mówiący wiele o teraźniejszości i przyszłości. Pełen wielu tajemniczych znaczeń o niejednoznacznym przekazie.Wspaniały!
       Bliżej nieokreślona przyszłość w bliżej nieokreślonym miejscu. Samotnych ludzi umieszcza się w specjalnym hotelu gdzie w ciągu czterdziestu dni muszą znaleźć partnera w przeciwnym razie zostaną zamienieni w zwierze, które sobie wybiorą pierwszego dnia pobytu. Wśród wielu pensjonariuszy mogłoby to wydawać się łatwe jednak partnerzy muszą być w czymś bardzo charakterystycznym podobni do siebie i tu pole wyboru dla osadzonych zawęża się.
Pensjonariuszy ogarnia się przerażenie – niektórzy nie wytrzymują napięcia i popełniają samobójstwo. Samotność ich wynika z różnych życiowych przyczyn
Autor we współczesnych stosunkach społecznych dostrzega symptomy, które stają się przesłanką do stworzenia tak drastycznej wizji przyszłości – czy tylko coś jest nie tak czy może już cały system nie da się naprawić bo zabrnął w ślepą uliczkę – jak każde dobre uniwersalne sf obraz ten ma stać się ostrzeżeniem abyśmy zawczasu potrafili przemyśleć nasze zachowania.
Co ten film mówi nam o współczesności, albowiem każde dobre sf i ten film bazuje na współczesności.
Przyjrzyjmy się temu bliżej
      Dlaczego tak traktuje się samotnych w przyszłości. We współczesnym społeczeństwie (może z wyjątkiem kilku TYMCZASOWYCH rządów wtłaczających wizje że to rodzina jest wszystkim a jednostka niczym) obserwujemy tendencje do singlowania, czy pozostawania w tzw luźnych związkach i jakkolwiek różne mogą być przyczyny bycia singlem są to tendencje najbardziej rozwiniętych państw zachodu. (rozwiniętych pod względem gospodarczym, kulturowym, tradycji wolnościowych i o ustabilizowanych demokracjach). Jeden z przejawów tej tendencji to tzw związki nieformalne, wolne a także nieposiadanie dzieci czy to przez związki formalne czy zalegalizowane co w rezultacie jest pozostawianiem sobie pola manewru i pewnej sfery wolności a także obserwowane wyzwolenie i zwiększenie samodzielności kobiet (upodmiotowienie). Gdy kraj wchodzi na wyższy poziom gospodarczy i kulturowy spada zarazem przyrost naturalny i jednocześnie rośnie liczba rozwodów. Czy zanosi się na inne tendencje – nie widać. Obszary obecnie biedniejsze jak Afryka, Azja, Ameryka Płd raczej będą równać w górę niż w dół. Nie widać tu więc przesłanek do ogólnoświatowej zmiany tendencji kulturowych w tej sferze.
Może więc nie tu należy szukać źródeł pesymistycznej wizji twórców filmu. Gdzie więc ? Co się stało że nagle świat tak się zmienił że tendencje się odwróciły. Gdzie w naszej cywilizacji jest ten „zalążek zła”.
       Kluczem jest to że w państwie przyszłości ludzie w związku mają być do siebie podobni pod względem fizycznym lub mentalnym. Jest to odwieczne dążenie do stworzenia społeczeństwa homogenicznego. Skrajności, odszczepieńcy, zawsze stanowiły mniejszość.
Podobni, jednakowi (homoioi w Sparcie), których łączą podobne cechy i zapatrywania stanowią jądro „zdrowego społeczeństwa” zawsze dążyli do eliminacji skrajności oczyszczając rasę.
W filmie Lanthimosa czyni się to „humanitarnie” to taka eugenika przyszłości.
Ale dlaczego tych którzy nikogo nie znaleźli zamienia się w zwierzęta ? W czasie całego filmu w tle przewija się mnóstwo zwierząt nieprzystających do klimatu (flamingi, wielbłądy, świnie) – tu oczywiście aspekt techniczny zamiany jest nieistotny – liczy się znaczenie. Więc jakie jest tego znaczenie ? Czy dzieje się tak tylko ze względów utylitarnych czy jest to usubtelniona wizja śmierci. Przecież nie zabijamy ludzi mogli by powiedzieć rządzący.
Międzywojenna i wojenna eugenika w swych „subtelnych, humanitarnych” przejawach też nie posuwała się do uśmiercania tylko do okaleczania. Poprzez odbieranie np. zdolności prokreacyjnych. I tu już jesteśmy bliżej prawdy - nie walczymy z singlizmem tylko z innością, odmiennością, odstawaniem, którym nie jest powtarzam raz jeszcze singlizm, jednostkowość.
Ludzkość od starożytności dążyła do stworzenia społeczeństwa doskonałego – pamiętamy spartańskie zrzucanie ze skały starców i słabowitych dzieci. W XIX w wraz z ukuciem przez Darwina teorii doboru naturalnego intelektualne dążenie ludzkości znalazło swoje potwierdzenie w nauce. Od połowy XIX w zaczęto propagować naukowo poparte idee eugeniczne.
Zabiegi eugeniczne zawsze miały na celu wyeliminowanie elementów obciążających społeczeństwo czyli biedaków (uważano że bieda jest zaraźliwa – jeśli ktoś jest biedny to ani on ani jego potomstwo nie ma szans na wyzwolenie się z biedy) prostytutki, umysłowo chorych, kaleki. Należy zastopować rozmnażanie się tych i podobnych grup! - takie były tendencje niedawnych jeszcze czasów (vide Szwecja w latach '60 XX w) W hitlerowskich Niemczech zostało to posunięte do skrajności.
A współcześnie tendencje do uzdrawiania społeczeństw dzięki interwencji w geny, co w coraz większym stopniu umożliwia nam współczesna nauka, są widoczne i w przyszłości w jakiś sposób możliwe do urzeczywistnienia
Obecne metody pozwalają na ulepszanie człowieka już nie poprzez eliminacje słabszych lecz poprzez interwencje w DNA na poziomie zarodków.
Obecnie manipulacje takie nie są dopuszczalne poza sferą doświadczeń i jak widzimy w filmie Lobster, tam, w społeczeństwie przyszłości, również nie są stosowane. Dlatego ludzie rodzą się jako ludzie ze wszystkimi swymi niedoskonałościami. Jednak tutaj w celu uszlachetnienia genotypu zastosowano podejście „humanitarne”
Nakazano wszystkim łączyć się w pary – nie wolno być samotnym – policja natychmiast wyłapuje takie osoby – jest to parawanem za którym skrywa się eugenika przyszłości. Trzeba znaleźć partnera. A jakie szanse na znalezienie partnera ma osoba z zaburzeniami relacji społecznych jak jedna z bohaterek filmu ?

sobota, 16 kwietnia 2016

Kto zabił Amy ?, Amy, Asif Kapadia, 2015


        Sama się zabiła, miała za dużo kasy i jej się w głowie przewróciło. Tak brzmiałaby odpowiedź 99 % ludzkości. W istocie stwierdzenie że sama się zabiła jest prawdziwe a jednocześnie nieprawdziwe. Prawdą jest to że zmarła od nadużywania używek. Pod tym względem jest jedną z milionów ofiar które na przestrzeni dziejów przedwcześnie straciły życie w wyniku wycieńczenia spowodowanego zażywaniem środków zmieniających pojmowanie. Chcąc spróbować znaleźć odpowiedź czy i dlaczego przypadek Amy jest wyjątkowy należałoby postawić pytanie dlaczego człowiek w ogóle pije. Naszym zdaniem nie dlatego że lubi smak alkoholu, przyznajmy bowiem szczerze wóda pali, wino ma cierpki smak , piwo gorzki, już samo zestawienie tych trzech cech smakowych najpopularniejszych alkoholi sprawia że nas odrzuca. Czy bowiem lubilibyśmy potrawę która byłaby jednocześnie paląca gorzka i cierpka ? Większość potraw stanowiących naszą codzienną dietę charakteryzuje się zbalansowanym delikatnym smakiem; najlepszym przykładem jest tu chleb nasz powszedni.
Przyczyna spożywania napojów o ekstremalnych smakach jest zgoła inna. Chodzi tu o skutki owego spożywania ! O to co TO z nami robi. Ogólnie stan po spożyciu nazywamy upojeniem. Słowo jakże kojarzące się w ukojeniem. Oddalamy się od doczesności, zaczynamy miękko stąpać po ziemi, kreujemy nowe pomysły, zakładamy zespoły, bierzemy rozwody, podrywamy dziewczyny lub chłopców. I tutaj zasadnicze rozróżnienie istotne jest to KTO PIJE – artysta czy zwykły człowiek. Co to znaczy ? Kim zatem jest artysta i jak go rozpoznać ? Czy to tylko ktoś kto występuje na scenie, czy ktoś kto maluje, kto pisze ? Tylko na którym etapie jego życia nazwiemy taką osobę artystą ? Czy należy odnieść sukces komercyjny, wydać płytę, książkę, wystawić się. Ależ oczywiście że nie. Bo czyż nieznany muzyk pracujący w domowym zaciszu nad swoją pierwszą płytą jest już artystą czy jeszcze nie ? Czyż muzyk występujący z powodzeniem na scenie a niemający zarejestrowanych utworów jest artystą czy nie ? Czyż muzyk grający swoją muzykę przed dziesięcioma słuchaczami w wiejskich knajpach jest już artystą czy nie ? Ile trzeba mieć widowni aby być uznanym za artystę 20 osób 50, 1000 ? ile odtworzeń na you tube ? jaka liczba zaliczy muzyka do grona artystów ? Proszę sobie wybrać. Czy czym bardziej znany tym większy artysta ?Zatem co jeśli nie liczba stanowi o wartości artystycznej dzieła a tym samym zaliczeniu do grona artystów. A może to własne przeświadczenie twórcy, którego nabędzie w jakimś określonym momencie swojego życia wystarczy aby samemu sobie uznać się za artystę ? I tu już jesteśmy bliżej sedna. Gdy bowiem twórca uzależnia się od sukcesu komercyjnego i od opinii krytyków jest zwykłą medialną marionetką. Twórca przede wszystkim musi BYĆ W SOBIE. Musi tworzyć dla ja. Bo dla kogóż miałby tworzyć ? Dla jakiejś określonej grupy odbiorców ? Ale dla jakiej i dlaczego akurat tej a nie innej ? Takie samoprzeświadczenie rodzi oczywiście potworki takie jak Lady Gaga, którą zaliczylibyśmy jednak do tzw campu. Czyli twórców kiczu którzy to co robią robią jednak z zaangażowaniem i ogromnym wewnętrznym przekonaniem o wartości swojego wytworu. To oczywiście konieczne odpady aby na ich tle zaistnieli prawdziwi artyści.
      Czy Amy do takich artystów się zaliczała ? Nie jesteśmy pewni, z pewnością żyła jak artystka – punkowo. A dlaczego piła i brała ? Odpowiadamy - na każdym etapie swojego życia z innego powodu. Na początku ot tak jak każdy normalny młody człowiek pije pali wciąga uprawia sex aby spróbować, żeby rozdziewiczyć każde tabu. Grała sobie i śpiewała piosenki, czasem występowała w klubach i imprezowała – bardzo przyjemne życie. Wszystko zaczęło się zmieniać gdy po pierwszych sukcesach wzrosła aktywność artystyczna Amy. Wzrosła bo musiała wzrosnąć – takie są konsekwencje styku sztuki z biznesem bo wytwórnia to już firma która musi zarobić niszcząc przy okazji co wrażliwsze jednostki.
Wyjazdy w trasy to było to co zaczęło gubić Amy. Tu musiała już być na ciągłym stend baju. Nie mogła nigdzie uciec, skryć się odpocząć – ciągle na widoku, ciągle rozmawiać, ciągle odpowiadać, sypiać w samochodzie. Nocą jazda w ciągu dnia próba, wieczorem koncert na którym trzeba się uśmiechać – trzeba zrobić dobre wrażenie. Nie każdy radzi sobie psychicznie z takim ciągłym napięciem i musi się wspomagać używkami od alkoholu przez skręty do cięższych narkotyków.
I jeśli jeszcze nie jesteśmy strasznie sławni i mamy jakieś większe przerwy w życiu artystycznym to możemy odpocząć i dojść do siebie ale i tu nawet w przypadku takich jakiś krótszych lub dłuższych przerw ciągle mamy w głowie, że przed nami kolejne wyzwania a jeśli się spodobamy i odniesiemy sukces to jeszcze większe i to oczekiwanie i napięcie przed kolejnym czymś tam – wywiadem promocją, sesją zdjęciową, spotkaniem sprawia, że pijemy już nawet w tych chwilach wytchnienia, które w istocie stają się iluzją. A Amy odniosła sukces. Granie przestało być już młodzieżową zabawą a stało się pracą. Dla Amy pracą za którą MUSIAŁA zapłacić życiem albowiem jej konstrukcja psychiczna stworzona była do artyzmu na maksymalnie średnią skalę a w swoim życiu musiała stawić czoła gigantycznemu sukcesowi komercyjnemu. I dlatego coraz mocniej musiała się wspomagać aby sprostać oczekiwaniom i wymaganiom wielu: całej rzeszy ludzi z wytwórni, zespołowi, mediom, znajomym i rodzinie.
Najbardziej poruszający moment filmu gdy po drugiej płycie Amy zawzięcie nie chce wyjechać na wielką trasę koncertową o czym informuje swoje otoczenie. Pragnie założyć niszowy zespół ze znajomymi raperami (w głowie grają jej wówczas teksty raperskie) i tym samym odciąć się od coraz bardziej osaczającego ją otoczenia.
W przeddzień wyjazdu w trasę upija się do nieprzytomności aby nie być w stanie jechać ale na drugi dzień niemal siłą zostaje wyciągnięta z domu i wsadzona do samochodu i później najbardziej dramatyczny moment kiedy odmawia występu przed wielką widownią w Belgradzie. Amy intuicyjnie wie że bycie marionetką wytwórni i mediów to droga nie dla niej i w tym miejscu stawia wyraźnie tamę dalszym pomysłom w jej sprawie. W tym momencie naprawdę przejęła kontrole nad swoim życiem i przez moment była wielką artystką która mówi nie, temu co inni chcą z nią zrobić. Nie dała się sprzedać.
         Co dalej ? Nagonka medialna, naciski wytwórni to wszystko doprowadziło ją do zguby
I jeszcze „kochany” tatuś który musiał zarobić na kochanej córeczce – najbardziej przebrzydła kreatura w całym otoczeniu Amy. Amy potrafiłaby zapanować nad swoim życiem gdyby tylko zostawili ją w spokoju. Najlepszy dowód gdy wyjechała na pół roku na słoneczną wyspę gdzie sobie spokojnie odpoczywała do czasu gdy tatuś nie sprowadził ekipy telewizyjnej fundując córeczce udział w jakimś głupawym programie w stylu „moja córka Amy”, który polegał na śledzeniu i podglądaniu każdego kroku artystki. I wtedy Amy znowu zaczęła pić.
Jak mogło przebiegać dalsze życie artystki ? Artystycznie wypina się na wszystkich, zakłada jakieś niszowe niekomercyjne projekty, udziela się gościnnie u innych artystów, z używkami żyje raz lepiej raz gorzej ale żyje. Jednak podłe, bezmyślne kreatury nie dały jej pożyć – odebrały jej życie. SIC!

CITIZENFOUR, reż Laura Poitras, 2014


      Zamachy z 11 września obudziły Amerykanów ze snu o dostatku i wiecznej szczęśliwości. Wyznaczyły nowy kierunek opresyjnych działań państwa pod nazwą wojny z terroryzmem a zarazem obudziły śpiące w społeczeństwie potencje oporu wobec wszechobecnej inwigilacji.
Czy jednak ten protest sięga wystarczająco głęboko aby dotrzeć do sedna amerykańskiego bastionu
nie-wolności ? Dzisiaj, jak mówi Snowden, nastąpiło pomieszanie pojęć wolności i prywatności – wolność określa się teraz mianem prywatności. Zatem brak lub naruszenie prywatności jest brakiem lub naruszeniem wolności. Czy jednak z zabieraniem wolności nie mieliśmy do czynienia wcześniej Czy władza nie zabiera tyle wolności na ile pozwalamy sami ?
Czy zwykli obywatele są w stanie stawić czoła wszechwładzy aparatu, który ma do dyspozycji najnowsze technologie, prawników i przede wszystkim władze. I co najważniejsze czy społeczeństwo chce zrzucić z siebie ciężar danin i ograniczeń wprowadzany w imię wzrostu gospodarczego, wspólnego dobrobytu i bezpieczeństwa ? Bezpieczeństwa od islamskich fanatyków ? Czy czynienie z Ameryki oblężonej twierdzy nie czyni jej tym bardziej pożądanym celem ingerencji ze strony licznych próbujących uniknąć wessania przez amerykański moloch, próbujących wybić się z orbity wszechpotężnego neokolonializmu. Czy należy się dziwić tym, którzy w ten sposób podkreślają swoje prawo do odrębności. Dla których alternatywą dla mcdonaldyzacji jest szariat ?, którzy żeby oprzeć się potężnej grawitacji północy budują efemerydy w postaci ISIS ?
Jeśli w jakiś sposób władze zakażą agencjom rządowym (NSA, FBI, CIA) stosowania programów do podsłuchów pozostaną inne ograniczenia wolności którymi są wszystkie obowiązki obywatela (obowiązek szkolny, podatki, ubezpieczenia)
Czy sprawy nie zaszły już jednak tak daleko, że jedynym sposobem wyzwolenia ze skrajnych alternatyw pozostaje III wojna światowa, którą Marinetti uważał ze higienę świata ?
Czy antynomia władza – obywatel jest właściwą osią tego sporu ?
I co przyniesie ujawnienie skali podsłuchów ?
Skoro władze są także obywatelami; naszymi byłymi lub obecnymi sąsiadami ? Czy nie jest to spór obywatel kontra obywatel, jednej grupy obywateli przeciw drugiej. Z której jedna ma oparte na konstytucji prawo sprawowania władzy ? Na czym opiera się władza czy na umowie społecznej czy na podboju ?
Czy podsłuchiwanie, podglądanie leży w naturze człowieka ?
Dlaczego większość społeczeństwa nie przejęła się kwestią że ich rozmowy są podsłuchiwane a afera tak jak większość „afer” stała się tylko aferą medialną ? Otóż dlatego że przeciętnemu Smithowi nie specjalnie przeszkadza że ktoś podsłuchuje jego rozmowy, namierza jego komórkę gdyż nie prowadzi on działań z którymi musiałby się specjalnie ukrywać. Dlatego obwieszczenie światu skali inwigilacji nigdy nie stanie się spiritus movens rewolucyjnego protestu.

     Czy najeźdźcy zrobili przysługę Ameryce budząc ją z błogiego snu dostatku i wiecznej szczęśliwości. Ataki paradoksalnie stały się początkiem budzenia świadomości wolności a właściwie jej braku w obliczu zwiększających ograniczeń swobód obywatelskich i wszechobecnej inwigilacji (NSA). To metody walki z terroryzmem zrodziły takie postaci jak Ed Snowden czy Julian Asande i ruchy takie ja Occupy Wall Street czy ACTA.
Postacie takie jak Ed Snowden czy Julian Asange są owocem wojny z terroryzmem.
Amerykańskie służby po trwającym 10 lat okresie stagnacji od zakończenia zimnej wojny przystąpiły do walki z wrogiem realnym jak gruzy WTC czy wirtualnym jak internetowe ruchy protestu. Snowden z obrazu Poitras jawi się jako człowiek spokojny i zrównoważony (co jest niewygodne dla amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości gdyż nie można mu przypisać niepoczytalności i szybko zamknąć sprawy) Rząd ma do czynienia z człowiekiem rzeczowo wykładającym swoje racje. Prawnicy mający bronić Snowdena przed sądem w luźnej rozmowie są przekonani, że będzie to w 95% proces polityczny, (na polityczne zamówienie) że władze będą się powoływać na różne przepisy prawa z XIX wieku. Jak możemy przekonać się później rząd w akcie oskarżenia powołał się na prawo (…) z czasów I wojny światowej


Dwoje biednych Rumunów mówiących po Polsku w Teatrze Studio - 01.2015


       W istocie dwoje biednych Polaków, bo choć wygląd może mają i rumuński to są to tylko dobre podróby. Obciachowe tendencje diskopolowej wiochy z lat '90 znalazły swoje ujście w kostiumach dwojga młodych postaci a są to w przypadku chłopaka: kolorowo kwiatowa koszula bordowe spodnie z kantem, wyglancowane trzewiki, fruzura połączenie Jamesa Deana i Marchello Mastoianiego w przypadku dziewczyny skąpy staniczek ledwo zakrywający wątłe piersiątka na to delikatna koszulka, krótka spódniczka i obowiązkowa torba rodem z wietnamskich targowisk z początku lat 90. Samo pojawienie się tych postaci na scenie wywołuje uśmiech. Na ich usprawiedliwienie można powiedzieć, że wracają z imprezy przebierańców co często podkreślają.
      Ano powrót ten i związane z nim przygody to cała treść tragikomedii w reżyserii Agnieszki Glińskiej. Poznali się nie wiadomo gdzie w każdym razie niedawno, bo nic o sobie nie wiedzą, poznają się w usianej perypetiami podróży. Poznajemy też i my ich historie. On aktor serialowy gra księdza Grzegorza w serialu ksiądz Grzegorz, ona samotna matka lecz tylko nominalnie matka – w rzeczywistości zupełnie niezainteresowana losem swojego dziecka w pewnym momencie przypomina sobie że kilka dni temu zostawiła je w przedszkolu i do tej pory nie odebrała. Żyje jak niczym nieskrępowana nastolatka. Infantylność bohaterki podkreśla odpowiednio naiwnym tembrem głosu idealna w tej roli Agnieszki Pawełkiewicz. Oboje lubią imprezy i lubią się w nich zapomnieć. Zapewne dlatego znaleźli się na odludziu w środku nocy. Ona lubi przygodny niezobowiązujący seks (czasem woli obudzić się w łóżku nieznajomego mężczyzny niż słuchać zrzędzenia matki) on przeciwnie, uważa że seks bez miłości niczym nie różni nas od zwierząt.
Aby przyspieszyć swój powrót porywają samochód wraz z kierowcą. Zostają zatrzymani przez policję (kobiety w rolach mężczyzn), tracą wszystkie pieniądze i telefon. Trafiają do podrzędnej tancbudy z której zostają z hukiem wyrzuceni – nie pomagają prośby i powoływanie się na znajomości w Warszawie. Przydarzy im się też pijana kobieta za kierownicą (Monika Krzywkowska). I w końcu wielbiciel „księdza Grzegorza”.
Przedstawienie z niesamowita dawką humoru który poruszy największych ponuraków.

„Tauromachia – walki byków” refleksje na marginesie wystawy Picasso, Goya, Dali – Wrocław 11.2014

      

      Zjawisko tauromachii, walk byków na arenie, wydaje się nam nie-hiszpanom bardzo odległe kulturowo. Ich fascynacja krwawym widowiskiem z udziałem torreadorów, pikadorów i byków przywodzi na myśl starożytne igrzyska z udziałem gladiatorów i dzikich zwierząt organizowane ku uciesze gawiedzi. Podczas gdy rzymskie areny były miejscem zmagań z udziałem niewolników, w Hiszpanii tego niebezpiecznego zajęcia podejmują się najodważniejsi.
Niektórzy traktują to jako sport, inni jako wyrafinowaną rozrywkę, przeciwnicy podkreślą jej nieuzasadnione okrucieństwo natomiast liczni zwolennicy uważają corridę za sztukę.
Tauromachia stanowi szerokie pojęcie odnoszące się do wielowiekowej tradycji walk i polowań na byki. Początkowo stanowiła rozrywkę tamtejszej arystokracji a stopniowo zaczęła towarzyszyć życiu niższych warstw społecznych. Areny jako specjalne miejsca stworzone do konfrontacji człowieka z bykiem zaczęły powstawać w Hiszpanii w XVIII w
Arena jako miejsce zmagań człowieka, kultury z bestią, symbolizującą nieujarzmioną naturę i siłę. Arena jako miejsce święte, jako Ziemia.... dana od Boga by stoczyć tu swój symboliczny bój o życie, aby wypełnić tu słowa Chrystusa: „czyńcie sobie ziemie poddaną”.
Podniesienie corridy do rangi sztuki odbywało się wraz z wyznaczaniem kolejnych reguł dotyczących przygotowań, kolejnych etapów walki, ubiorów, zachowań, nabierając stopniowo cech wyrafinowanego rytuału (rytualnego teatru) i pełnego pasji wydarzenia.
Jakie są źródła fascynacji artystów tym krwawym procederem ? Możemy spróbować to zrozumieć przyglądając się kilku najważniejszym twórcom dla których tauromachia stała się wiodącym tematem. Jedną z ulubionych postaci Picassa jest Minotaur półbyk półczłowiek uważany za alter-ego artysty. Autor umieszcza go w swoich dziełach w różnych okolicznościach i pozach. Czasami jest to czuły kochanek, czasami brutalny gwałciciel, czasami koneser sztuki innym razem ordynarny pijak lub nieporadny ślepiec. Minotaur jako mitologiczny owoc zemsty Posejdona zamknięty w labiryncie w Knossos, karmiony ciałem młodzieńców i panien ginie ostatecznie z ręki Tezeusza. Zarówno Minotaur jak i byk nie decydują o swoim losie, jest im on pisany odpowiednio przez Boga i człowieka. Zwierzę i chimera nie unikną swego przeznaczenia. Byk ginie na arenie z ręki matadora raniony wcześniej przez pikadora i banderilleros. Arena jest jego „labiryntem Minotaura” zostanie z niej wyciągnięty przez konie i osły. Samotność byka wśród wrzawy tłumu jest samotnością Minotaura skazanego na wyobcowanie i alienacje. Królewski majestat obu (Minotaur jest synem królowej Pazyfae) musi zostać utrącony. Minotaur zstępuje z piedestału szlachectwa kryjąc swą ludzką naturę za maską okrucieństwa. Byk oddaje swój królewski majestat w ofierze nierównej walki.
Byki u Picassa to stworzenia z pogranicza świata zwierząt i ludzi o cechach wyraźnie antropomorficznych. W swoim najsłynniejszym dziele „Guernika” artysta umieszcza byka obok kobiety i konia przemierzających horror zbombardowanego miasta. Atakowany byk miał tu symbolizować siłę i zagrożenie Hiszpanii. Człowiek nigdy nie triumfuje w walce z bykiem on się z nim mierzy. Rywale obserwują się nawzajem. Pikador w swym wykwintnym stroju składa hołd jego królewskiemu majestatowi. Oboje zastygają w pozycji wyczekiwania. Pikador zazdrości bykowi jego królewskiego majestatu. Połączeni w walce stają się jednością. Lanca w garbie byka jest pomostem przez który człowiek na chwilę przejmuje na siebie królewskie brzemię. Byk nigdy nie ginie. Człowiek triumfuje nad zwierzęciem tylko pozornie. Nie można zabić króla bezkarnie.
Matador staje się Makbetem, wraz ze zbrodnią traci wewnętrzny spokój i odbiera sobie prawo do bycia władcą. Następuje jego rozłąka z naturą. Teraz jest otoczony przez karykaturalne postaci, które wprawdzie składają mu hołd ale czekają tylko na jego chwilę słabości aby nie podać mu ręki.
Rozjuszenie gawiedzi potęguje pustkę oprawcy...
      Dali wydaje się nie wielbić tak swoich obiektów. Dla tego artysty ważniejszy wydaje się być moment upokorzenia zwierzęcia i naruszenia jego powłoki cielesnej. Stąd wyeksponowane, malowane dziką czerwienią plamy krwi. Zwierzę nie ma tu szans na równą walkę a człowiek jest tylko krwawym myśliwym. Jednakże i tu torreador i byk są samotni – nie ma nawet wiwatujących na cześć zwycięzcy tłumów. Pozostawieni sami sobie w centralnej części malowidła wydają się być obojętni na uznanie oglądających. Zajęcie pikadora to codzienność rzemieślnika której daleko do sztuki. Za pracę oczekuje tylko odpowiedniego wynagrodzenia. Wstydliwy proceder nie powinien zadowalać gawiedzi. Wszak poza areną ludzie czynią sobie większe podłości więc nie zasługują na usprawiedliwienie. Nie zdołają pomniejszyć swoich zbrodni oglądając mord rytualny.
Mimo, iż byk jest tym który płaci najwyższą cenę, torreador u Dalego niczym się od niego nie różni. Zawsze są złączeni, są jednym ciałem. Rana zwierzęcia jest równocześnie raną człowieka.
Po walce oboje wypadają poza ramy obrazu pozostawiając pustkę bieli płótna.
      U Goi byki służą zabawie i uciesze pospólstwa. Pozbawione potęgi zwierzęta wielkością nie przewyższają ludzi. Są igraszką w rękach klaunów, którzy czynią z nich element swojego występu.
Widzimy więc postacie ze związanymi nogami próbujące przeskoczyć szarżującego byka, widzimy lawirujących na tyczce pomiędzy rozwścieczonymi bestiami, widzimy siedzącego na krześle wyczekującego ataku ze strony zwierzęcia. Goia często pokazuje śmierć na arenie. Ofiara człowieka jest tym co pokazuje tu odpowiednie proporcje siły. To „niepozorne” zwierze rozszarpuje nie tylko zbyt nonszalanckich zawodników ale sieje popłoch wśród widowni wtargnąwszy na miejsca zarezerwowane dla oglądających.
Ryciny artysty stanowią doskonałe źródło historyczne ukazujące dzieje początków walk byków w Hiszpanii począwszy od XV wiecznych mitycznych polowań na byki urządzanych przez Maurów. Ryciny wzbogacone są o opis poczynań najsłynniejszych ówczesnych torreadorów. Widzimy więc śmierć Pepe Hillo czy też postać torreadorki Nocolasy Escamilla gwiazdy areny w Saragossie w czasach młodości Goi.
        Jak pisał Charles Bukowski ”muzycy i pisarze mieli zawsze najlepsze dziewczyny a torreadorzy mieli dziewice”. Zaiste jeszcze w czasach wielkiego miłośnika corridy Hemingwaya torreadorzy posiadali w Hiszpanii status celebrytów. Autor wielokrotnie w swoich utworach ukazuje postacie torreadorów. Bohaterka powieści „Komu bije dzwon” z dumą i rozrzewnieniem wspomina swój burzliwy związek z torreadorem w czasach młodości. Kto zaś stchórzył przed bykiem stracił szacunek społeczności, stał się pośmiewiskiem jak postać nieszczęsnego Don Faustina idącego na śmierć w scenie masakry faszystów w Aywitamiento.

„Pozycja leżąca to pozycja święta, największa praca ludzkości odbywa się w pozycji leżącej.” Refleksje po spektaklu „Kuszenie cichej Weroniki” reż Krystian Lupa – Teatr Polski - Wrocław 10.2014


      Na początku przedstawienia widzimy przygarbioną zamyśloną postać Johannessa przechadzającego się po scenie niczym starożytny filozof z gaju Akademosa. Po chwili zupełnych ciemności ta sama postać ukazuje się nam w stroju Adama. Widzimy proporcjonalne ciało atlety z rozpostartymi ramionami przedstawiającą nam wszystkie zalety zdrowego człowieka. Gdy w następnej scenie widzimy Johannesa wbitego w fotel z książką w ręku wiemy już że posiada on zalety i ciała i umysłu. To z tego względu jest towarzyszem rozmów i obiektem zainteresowania Weroniki. Rozmów nie do końca udanych. Bohaterowie rozmijają się w podejmowanych tematach. Johannes wydaje się być pełen refleksyjnej wrażliwości, Weronika zaś naiwnej prostoty. To ona wiedzie prym nie dając dojść do głosu Johannesowi. Przechadza się zalotnie i flirtuje. Oboje od lat mieszkają w tym samym domu. Spotykają się na posiłkach i na schodach. Oboje zadręcza nudna rutyna codzienności. Nie pasują do otoczenia. Johannes w przelotnych spotkaniach proponuje Weronice wyjazd z posiadłości w jego towarzystwie, jednak trzyma ich w miejscu niezdecydowanie Weroniki, która nie mogłaby zostawić ciotki i brak stanowczości Johannesa, który czeka tylko na nią.
Z drugiej strony mamy postać Demetra o którym Weronika wspomina w rozmowach z Johannesem.
Bez pardonu wkracza w on życie wiejskiej posiadłości burząc cisze domowego ogniska. Prowokuje Johannesa słowami: „Ona mówi że ty jesteś czymś lepszym niż ja, ale ty jesteś tchórzem”
Wyrywa z sennego letargu Weronikę próbując zmusić ja do zwierzęcego kopulowania.
Weronika w obecności Johannesa ulega jego prostackim zalotom.
       Rozbiór psychiczny głównej bohaterki dramatu Roberta Musila dokonuje się pomiędzy dwa przeciwstawne charaktery. Każdy stanowi dla niej obiekt pożądania. Oboje stanowią jej wyobrażenie o idealnym mężczyźnie. Są one dwiema stronami osobowości zagubionej Weroniki. Natura ptaka w Weronice pragnie ucieczki z klatki zatęchłego starego domu i od zgorzkniałej starej ciotki, która przypomina Weronice czym stanie się za kilka lat. Natura pełna lęków, niepewności i zależności pozostawia jednak dziewczynę w miejscu. Balast wątpliwości nie pozwala dziewczynie wyjść poza świat ograniczony rzeczywistością. Swoje rozterki przeżywa w monologach i opowiadanych snach.
To właśnie w snach dokonuje się owa „największa praca ludzkości w pozycji leżącej”; sen przeplata i oplata postacie ze sztuki. W snach żyjemy intensywniej, realizujemy swoje perwersje, przełamujemy zahamowania, bywamy nicestwieni przez własne lęki by za chwile odrodzić się w bezpiecznej przystani ukojenia.
Budzimy się przekonani, że droga ku spełnieniu wiedzie przez mroki naszego jestestwa jednak nie mamy już sił aby włożyć tyle pasji w życie ile wyzwalamy jej w naszych snach.
Szaleństwo snu i szaleństwo pozostania w szponach zgubnego marazmu.
Dychotomia życia i śmierci.
     U Lupy to właśnie Johannes mimo próby samobójczej jest bliższy pasji życia niż przyziemny Demeter. (którego imię wyraża tu związek z domeną starożytnej opiekunki zbiorów, ziemi uprawnej i rolnictwa Demeter) Jego miłość do Weroniki wydaje się silniejsza. W oczekiwaniu na dziewczynę kamienieje w postawie domorosłego filozofa – rezygnuje z kariery w ministerstwie. W końcu podejmuje wyzwanie Demetra. Johannes, który w pierwszej scenie ukazał się nam nago jako mężczyzna doskonały wypełnia teraz swoja osobowość o elementy demetriańskiej natury. Staje się godnym przeciwnikiem Demetra, za którym stoi tylko ślepa siła i chuć. Ich walka wyzwala w Weronice pierwotne instynkty. Wcale nie oczekuje, że jej życie rozstrzygnie się na rykowisku. Włącza się do utarczki ni to godząc ni to dzieląc przeciwników, upatrując w niej tylko moment do wyuzdanej zabawy. Ostatecznie podzieli los samotnej ciotki....