...........................................................................................................................................?
VITA ACTIVA VITA CONTEMPLATIVA
Czyli czego słuchać, co czytać, co oglądać, co myśleć
poniedziałek, 25 kwietnia 2016
piątek, 22 kwietnia 2016
Homar czyli eugenika w wersji soft
I to jest właśnie sztuka filmowa i
tym właśnie różni się sztuka od rozrywki. Przedziwny film
nadzwyczaj oryginalny. Mówiący wiele o teraźniejszości i
przyszłości. Pełen wielu tajemniczych znaczeń o niejednoznacznym
przekazie.Wspaniały!
Bliżej nieokreślona przyszłość w
bliżej nieokreślonym miejscu. Samotnych ludzi umieszcza się w
specjalnym hotelu gdzie w ciągu czterdziestu dni muszą znaleźć
partnera w przeciwnym razie zostaną zamienieni w zwierze, które
sobie wybiorą pierwszego dnia pobytu. Wśród wielu pensjonariuszy
mogłoby to wydawać się łatwe jednak partnerzy muszą być w czymś
bardzo charakterystycznym podobni do siebie i tu pole wyboru dla
osadzonych zawęża się.
Pensjonariuszy ogarnia się przerażenie
– niektórzy nie wytrzymują napięcia i popełniają samobójstwo.
Samotność ich wynika z różnych życiowych przyczyn
Autor we współczesnych stosunkach
społecznych dostrzega symptomy, które stają się przesłanką do
stworzenia tak drastycznej wizji przyszłości – czy tylko coś
jest nie tak czy może już cały system nie da się naprawić bo
zabrnął w ślepą uliczkę – jak każde dobre uniwersalne sf
obraz ten ma stać się ostrzeżeniem abyśmy zawczasu potrafili
przemyśleć nasze zachowania.
Co ten film mówi nam o współczesności,
albowiem każde dobre sf i ten film bazuje na współczesności.
Przyjrzyjmy się temu bliżej
Dlaczego tak traktuje się samotnych w
przyszłości. We współczesnym społeczeństwie (może z wyjątkiem
kilku TYMCZASOWYCH rządów wtłaczających wizje że to rodzina jest
wszystkim a jednostka niczym) obserwujemy tendencje do singlowania,
czy pozostawania w tzw luźnych związkach i jakkolwiek różne mogą
być przyczyny bycia singlem są to tendencje najbardziej
rozwiniętych państw zachodu. (rozwiniętych pod względem
gospodarczym, kulturowym, tradycji wolnościowych i o
ustabilizowanych demokracjach). Jeden z przejawów tej tendencji to
tzw związki nieformalne, wolne a także nieposiadanie dzieci czy to
przez związki formalne czy zalegalizowane co w rezultacie jest
pozostawianiem sobie pola manewru i pewnej sfery wolności a także
obserwowane wyzwolenie i zwiększenie samodzielności kobiet
(upodmiotowienie). Gdy kraj wchodzi na wyższy poziom gospodarczy i
kulturowy spada zarazem przyrost naturalny i jednocześnie rośnie
liczba rozwodów. Czy zanosi się na inne tendencje – nie widać.
Obszary obecnie biedniejsze jak Afryka, Azja, Ameryka Płd raczej
będą równać w górę niż w dół. Nie widać tu więc przesłanek
do ogólnoświatowej zmiany tendencji kulturowych w tej sferze.
Może więc nie tu należy szukać
źródeł pesymistycznej wizji twórców filmu. Gdzie więc ? Co się
stało że nagle świat tak się zmienił że tendencje się
odwróciły. Gdzie w naszej cywilizacji jest ten „zalążek zła”.
Kluczem jest to że w państwie
przyszłości ludzie w związku mają być do siebie podobni pod
względem fizycznym lub mentalnym. Jest to odwieczne dążenie do
stworzenia społeczeństwa homogenicznego. Skrajności,
odszczepieńcy, zawsze stanowiły mniejszość.
Podobni, jednakowi (homoioi w Sparcie),
których łączą podobne cechy i zapatrywania stanowią jądro
„zdrowego społeczeństwa” zawsze dążyli do eliminacji
skrajności oczyszczając rasę.
W filmie Lanthimosa czyni się to
„humanitarnie” to taka eugenika przyszłości.
Ale dlaczego tych którzy nikogo nie
znaleźli zamienia się w zwierzęta ? W czasie całego filmu w tle
przewija się mnóstwo zwierząt nieprzystających do klimatu
(flamingi, wielbłądy, świnie) – tu oczywiście aspekt techniczny zamiany
jest nieistotny – liczy się znaczenie. Więc jakie jest tego
znaczenie ? Czy dzieje się tak tylko ze względów utylitarnych czy jest to usubtelniona wizja śmierci. Przecież nie zabijamy ludzi
mogli by powiedzieć rządzący.
Międzywojenna i wojenna eugenika w
swych „subtelnych, humanitarnych” przejawach też nie posuwała
się do uśmiercania tylko do okaleczania. Poprzez odbieranie np.
zdolności prokreacyjnych. I tu już jesteśmy bliżej prawdy - nie
walczymy z singlizmem tylko z innością, odmiennością,
odstawaniem, którym nie jest powtarzam raz jeszcze singlizm,
jednostkowość.
Ludzkość od starożytności dążyła
do stworzenia społeczeństwa doskonałego – pamiętamy spartańskie
zrzucanie ze skały starców i słabowitych dzieci. W XIX w wraz z
ukuciem przez Darwina teorii doboru naturalnego intelektualne dążenie
ludzkości znalazło swoje potwierdzenie w nauce. Od połowy XIX w
zaczęto propagować naukowo poparte idee eugeniczne.
Zabiegi eugeniczne zawsze miały na
celu wyeliminowanie elementów obciążających społeczeństwo czyli
biedaków (uważano że bieda jest zaraźliwa – jeśli ktoś jest
biedny to ani on ani jego potomstwo nie ma szans na wyzwolenie się z
biedy) prostytutki, umysłowo chorych, kaleki. Należy zastopować
rozmnażanie się tych i podobnych grup! - takie były tendencje
niedawnych jeszcze czasów (vide Szwecja w latach '60 XX w) W hitlerowskich Niemczech zostało to
posunięte do skrajności.
A współcześnie tendencje do
uzdrawiania społeczeństw dzięki
interwencji w geny, co w coraz większym stopniu umożliwia nam
współczesna nauka, są widoczne i w przyszłości w jakiś sposób
możliwe do urzeczywistnienia
Obecne metody
pozwalają na ulepszanie człowieka już nie poprzez eliminacje
słabszych lecz poprzez interwencje w DNA na poziomie zarodków.
Obecnie
manipulacje takie nie są dopuszczalne poza sferą doświadczeń i
jak widzimy w filmie Lobster, tam, w społeczeństwie przyszłości,
również nie są stosowane.
Dlatego ludzie rodzą się jako ludzie ze wszystkimi swymi
niedoskonałościami. Jednak tutaj
w celu uszlachetnienia
genotypu
zastosowano podejście „humanitarne”
Nakazano
wszystkim łączyć się w pary – nie wolno być samotnym –
policja natychmiast wyłapuje takie osoby – jest to parawanem za
którym skrywa się eugenika przyszłości. Trzeba znaleźć
partnera. A
jakie szanse na znalezienie partnera ma
osoba z zaburzeniami relacji społecznych jak
jedna z bohaterek filmu ?
sobota, 16 kwietnia 2016
Kto zabił Amy ?, Amy, Asif Kapadia, 2015
Sama się zabiła, miała
za dużo kasy i jej się w głowie przewróciło. Tak brzmiałaby
odpowiedź 99 % ludzkości. W istocie stwierdzenie że
sama się zabiła jest prawdziwe a jednocześnie nieprawdziwe. Prawdą
jest to że zmarła od nadużywania używek. Pod tym względem jest
jedną z milionów ofiar które na przestrzeni dziejów przedwcześnie
straciły życie w wyniku wycieńczenia spowodowanego zażywaniem
środków zmieniających pojmowanie. Chcąc spróbować znaleźć
odpowiedź czy i dlaczego przypadek Amy jest wyjątkowy należałoby
postawić pytanie dlaczego człowiek w ogóle pije. Naszym zdaniem
nie dlatego że lubi smak alkoholu, przyznajmy bowiem szczerze wóda
pali, wino ma cierpki smak , piwo gorzki, już samo zestawienie tych
trzech cech smakowych najpopularniejszych alkoholi sprawia że nas
odrzuca. Czy bowiem lubilibyśmy potrawę która byłaby
jednocześnie paląca gorzka i cierpka ? Większość potraw
stanowiących naszą codzienną dietę charakteryzuje się
zbalansowanym delikatnym smakiem; najlepszym przykładem jest tu
chleb nasz powszedni.
Przyczyna spożywania
napojów o ekstremalnych smakach jest zgoła inna. Chodzi tu o skutki
owego spożywania ! O to co TO z nami robi. Ogólnie stan po spożyciu
nazywamy upojeniem. Słowo jakże kojarzące się w ukojeniem.
Oddalamy się od doczesności, zaczynamy miękko stąpać po ziemi,
kreujemy nowe pomysły, zakładamy zespoły, bierzemy rozwody,
podrywamy dziewczyny lub chłopców. I tutaj zasadnicze rozróżnienie
istotne jest to KTO PIJE – artysta czy zwykły człowiek. Co to
znaczy ? Kim zatem jest artysta i jak go rozpoznać ? Czy to tylko
ktoś kto występuje na scenie, czy ktoś kto maluje, kto pisze ?
Tylko na którym etapie jego życia nazwiemy taką osobę artystą ?
Czy należy odnieść sukces komercyjny, wydać płytę, książkę,
wystawić się. Ależ oczywiście że nie. Bo czyż nieznany muzyk
pracujący w domowym zaciszu nad swoją pierwszą płytą jest już
artystą czy jeszcze nie ? Czyż muzyk występujący z powodzeniem na
scenie a niemający zarejestrowanych utworów jest artystą czy nie ?
Czyż muzyk grający swoją muzykę przed dziesięcioma słuchaczami
w wiejskich knajpach jest już artystą czy nie ? Ile trzeba mieć
widowni aby być uznanym za artystę 20 osób 50, 1000 ? ile
odtworzeń na you tube ? jaka liczba zaliczy muzyka do grona artystów
? Proszę sobie wybrać. Czy czym bardziej znany tym większy artysta
?Zatem co jeśli nie liczba stanowi o wartości artystycznej dzieła
a tym samym zaliczeniu do grona artystów. A może to własne
przeświadczenie twórcy, którego nabędzie w jakimś określonym
momencie swojego życia wystarczy aby samemu sobie uznać się za
artystę ? I tu już jesteśmy bliżej sedna. Gdy bowiem twórca
uzależnia się od sukcesu komercyjnego i od opinii krytyków jest
zwykłą medialną marionetką. Twórca przede wszystkim musi BYĆ W
SOBIE. Musi tworzyć dla ja. Bo dla kogóż miałby tworzyć ? Dla
jakiejś określonej grupy odbiorców ? Ale dla jakiej i dlaczego
akurat tej a nie innej ? Takie samoprzeświadczenie rodzi oczywiście
potworki takie jak Lady Gaga, którą zaliczylibyśmy jednak do tzw
campu. Czyli twórców kiczu którzy to co robią robią jednak z
zaangażowaniem i ogromnym wewnętrznym przekonaniem o wartości
swojego wytworu. To oczywiście konieczne odpady aby na ich tle
zaistnieli prawdziwi artyści.
Czy Amy do takich
artystów się zaliczała ? Nie jesteśmy pewni, z pewnością żyła
jak artystka – punkowo. A dlaczego piła i brała ? Odpowiadamy -
na każdym etapie swojego życia z innego powodu. Na początku ot tak
jak każdy normalny młody człowiek pije pali wciąga uprawia sex
aby spróbować, żeby rozdziewiczyć każde tabu. Grała sobie i
śpiewała piosenki, czasem występowała w klubach i imprezowała –
bardzo przyjemne życie. Wszystko zaczęło się zmieniać gdy po
pierwszych sukcesach wzrosła aktywność artystyczna Amy. Wzrosła
bo musiała wzrosnąć – takie są konsekwencje styku sztuki z
biznesem bo wytwórnia to już firma która musi zarobić niszcząc
przy okazji co wrażliwsze jednostki.
Wyjazdy w trasy to było
to co zaczęło gubić Amy. Tu musiała już być na ciągłym stend
baju. Nie mogła nigdzie uciec, skryć się odpocząć – ciągle na
widoku, ciągle rozmawiać, ciągle odpowiadać, sypiać w
samochodzie. Nocą jazda w ciągu dnia próba, wieczorem koncert na
którym trzeba się uśmiechać – trzeba zrobić dobre wrażenie.
Nie każdy radzi sobie psychicznie z takim ciągłym napięciem i
musi się wspomagać używkami od alkoholu przez skręty do cięższych
narkotyków.
I jeśli jeszcze nie
jesteśmy strasznie sławni i mamy jakieś większe przerwy w życiu
artystycznym to możemy odpocząć i dojść do siebie ale i tu nawet
w przypadku takich jakiś krótszych lub dłuższych przerw ciągle
mamy w głowie, że przed nami kolejne wyzwania a jeśli się
spodobamy i odniesiemy sukces to jeszcze większe i to oczekiwanie i
napięcie przed kolejnym czymś tam – wywiadem promocją, sesją
zdjęciową, spotkaniem sprawia, że pijemy już nawet w tych
chwilach wytchnienia, które w istocie stają się iluzją. A Amy
odniosła sukces. Granie przestało być już młodzieżową zabawą
a stało się pracą. Dla Amy pracą za którą MUSIAŁA zapłacić
życiem albowiem jej konstrukcja psychiczna stworzona była do
artyzmu na maksymalnie średnią skalę a w swoim życiu musiała
stawić czoła gigantycznemu sukcesowi komercyjnemu. I dlatego coraz
mocniej musiała się wspomagać aby sprostać oczekiwaniom i
wymaganiom wielu: całej rzeszy ludzi z wytwórni, zespołowi,
mediom, znajomym i rodzinie.
Najbardziej poruszający
moment filmu gdy po drugiej płycie Amy zawzięcie nie chce wyjechać
na wielką trasę koncertową o czym informuje swoje otoczenie.
Pragnie założyć niszowy zespół ze znajomymi raperami (w głowie
grają jej wówczas teksty raperskie) i tym samym odciąć się od
coraz bardziej osaczającego ją otoczenia.
W przeddzień wyjazdu w
trasę upija się do nieprzytomności aby nie być w stanie jechać
ale na drugi dzień niemal siłą zostaje wyciągnięta z domu i
wsadzona do samochodu i później najbardziej dramatyczny moment
kiedy odmawia występu przed wielką widownią w Belgradzie. Amy
intuicyjnie wie że bycie marionetką wytwórni i mediów to droga
nie dla niej i w tym miejscu stawia wyraźnie tamę dalszym pomysłom
w jej sprawie. W tym momencie naprawdę przejęła kontrole nad swoim
życiem i przez moment była wielką artystką która mówi nie, temu
co inni chcą z nią zrobić. Nie dała się sprzedać.
Co dalej ? Nagonka
medialna, naciski wytwórni to wszystko doprowadziło ją do zguby
I jeszcze „kochany”
tatuś który musiał zarobić na kochanej córeczce – najbardziej
przebrzydła kreatura w całym otoczeniu Amy. Amy potrafiłaby
zapanować nad swoim życiem gdyby tylko zostawili ją w spokoju.
Najlepszy dowód gdy wyjechała na pół roku na słoneczną wyspę
gdzie sobie spokojnie odpoczywała do czasu gdy tatuś nie sprowadził
ekipy telewizyjnej fundując córeczce udział w jakimś głupawym
programie w stylu „moja córka Amy”, który polegał na śledzeniu
i podglądaniu każdego kroku artystki. I wtedy Amy znowu zaczęła
pić.
Jak mogło
przebiegać dalsze życie artystki ? Artystycznie wypina się na
wszystkich, zakłada jakieś niszowe niekomercyjne projekty, udziela
się gościnnie u innych artystów, z używkami żyje raz lepiej raz
gorzej ale żyje. Jednak podłe, bezmyślne kreatury nie dały jej
pożyć – odebrały jej życie. SIC!
CITIZENFOUR, reż Laura Poitras, 2014
Zamachy z 11 września obudziły
Amerykanów ze snu o dostatku i wiecznej szczęśliwości. Wyznaczyły
nowy kierunek opresyjnych działań państwa pod nazwą wojny z
terroryzmem a zarazem obudziły śpiące w społeczeństwie potencje
oporu wobec wszechobecnej inwigilacji.
Czy jednak ten protest sięga
wystarczająco głęboko aby dotrzeć do sedna amerykańskiego
bastionu
nie-wolności ? Dzisiaj,
jak mówi Snowden, nastąpiło pomieszanie pojęć wolności i
prywatności – wolność określa się teraz mianem prywatności.
Zatem brak lub naruszenie prywatności jest brakiem lub naruszeniem
wolności. Czy jednak z zabieraniem wolności nie mieliśmy do
czynienia wcześniej Czy władza nie zabiera tyle wolności na ile
pozwalamy sami ?
Czy zwykli obywatele są
w stanie stawić czoła wszechwładzy aparatu, który ma do
dyspozycji najnowsze technologie, prawników i przede wszystkim
władze. I co najważniejsze czy społeczeństwo chce zrzucić
z siebie ciężar danin i ograniczeń wprowadzany w imię wzrostu
gospodarczego, wspólnego dobrobytu i bezpieczeństwa ?
Bezpieczeństwa od islamskich fanatyków ? Czy czynienie z Ameryki
oblężonej twierdzy nie czyni jej tym bardziej pożądanym celem
ingerencji ze strony licznych próbujących uniknąć wessania przez
amerykański moloch, próbujących wybić się z orbity
wszechpotężnego neokolonializmu. Czy należy się dziwić tym,
którzy w ten sposób podkreślają swoje prawo do odrębności. Dla
których alternatywą dla mcdonaldyzacji jest szariat ?, którzy żeby
oprzeć się potężnej grawitacji północy budują efemerydy w
postaci ISIS ?
Jeśli w jakiś sposób
władze zakażą agencjom rządowym (NSA, FBI, CIA) stosowania
programów do podsłuchów pozostaną inne ograniczenia wolności
którymi są wszystkie obowiązki obywatela (obowiązek szkolny,
podatki, ubezpieczenia)
Czy sprawy nie zaszły
już jednak tak daleko, że jedynym sposobem wyzwolenia ze skrajnych
alternatyw pozostaje III wojna światowa, którą Marinetti uważał
ze higienę świata ?
Czy antynomia władza – obywatel jest
właściwą osią tego sporu ?
I co przyniesie ujawnienie skali
podsłuchów ?
Skoro władze są także obywatelami;
naszymi byłymi lub obecnymi sąsiadami ? Czy nie jest to spór
obywatel kontra obywatel, jednej grupy obywateli przeciw drugiej. Z
której jedna ma oparte na konstytucji prawo sprawowania władzy ? Na
czym opiera się władza czy na umowie społecznej czy na podboju ?
Czy podsłuchiwanie, podglądanie leży
w naturze człowieka ?
Dlaczego większość społeczeństwa
nie przejęła się kwestią że ich rozmowy są podsłuchiwane a
afera tak jak większość „afer” stała się tylko aferą
medialną ? Otóż dlatego że przeciętnemu Smithowi nie specjalnie
przeszkadza że ktoś podsłuchuje jego rozmowy, namierza jego
komórkę gdyż nie prowadzi on działań z którymi musiałby się
specjalnie ukrywać. Dlatego obwieszczenie światu skali inwigilacji
nigdy nie stanie się spiritus movens rewolucyjnego protestu.
Czy najeźdźcy zrobili przysługę Ameryce
budząc ją z błogiego snu dostatku i wiecznej szczęśliwości.
Ataki paradoksalnie stały się początkiem budzenia świadomości
wolności a właściwie jej braku w obliczu zwiększających
ograniczeń swobód obywatelskich i wszechobecnej inwigilacji (NSA).
To metody walki z terroryzmem zrodziły takie postaci jak Ed Snowden
czy Julian Asande i ruchy takie ja Occupy Wall Street czy ACTA.
Postacie takie jak Ed Snowden czy
Julian Asange są owocem wojny z terroryzmem.
Amerykańskie służby po trwającym 10
lat okresie stagnacji od zakończenia zimnej wojny przystąpiły do
walki z wrogiem realnym jak gruzy WTC czy wirtualnym jak internetowe
ruchy protestu. Snowden z obrazu Poitras jawi się jako człowiek
spokojny i zrównoważony (co jest niewygodne dla amerykańskiego
wymiaru sprawiedliwości gdyż nie można mu przypisać
niepoczytalności i szybko zamknąć sprawy) Rząd ma do czynienia z
człowiekiem rzeczowo wykładającym swoje racje. Prawnicy mający
bronić Snowdena przed sądem w luźnej rozmowie są przekonani, że
będzie to w 95% proces polityczny, (na polityczne zamówienie) że
władze będą się powoływać na różne przepisy prawa z XIX
wieku. Jak możemy przekonać się później rząd w akcie oskarżenia
powołał się na prawo (…) z czasów I wojny światowej
Dwoje biednych Rumunów mówiących po Polsku w Teatrze Studio - 01.2015
W istocie dwoje biednych Polaków, bo
choć wygląd może mają i rumuński to są to tylko dobre podróby.
Obciachowe tendencje diskopolowej wiochy z lat '90 znalazły swoje
ujście w kostiumach dwojga młodych postaci a są to w przypadku
chłopaka: kolorowo kwiatowa koszula bordowe spodnie z kantem,
wyglancowane trzewiki, fruzura połączenie Jamesa Deana i Marchello
Mastoianiego w przypadku dziewczyny skąpy staniczek ledwo
zakrywający wątłe piersiątka na to delikatna koszulka, krótka
spódniczka i obowiązkowa torba rodem z wietnamskich targowisk z
początku lat 90. Samo pojawienie się tych postaci na scenie
wywołuje uśmiech. Na ich usprawiedliwienie można powiedzieć, że
wracają z imprezy przebierańców co często podkreślają.
Ano powrót ten i związane z nim
przygody to cała treść tragikomedii w reżyserii Agnieszki
Glińskiej. Poznali się nie wiadomo gdzie w każdym razie niedawno,
bo nic o sobie nie wiedzą, poznają się w usianej perypetiami
podróży. Poznajemy też i my ich historie. On aktor serialowy gra
księdza Grzegorza w serialu ksiądz Grzegorz, ona samotna matka lecz
tylko nominalnie matka – w rzeczywistości zupełnie
niezainteresowana losem swojego dziecka w pewnym momencie przypomina
sobie że kilka dni temu zostawiła je w przedszkolu i do tej pory
nie odebrała. Żyje jak niczym nieskrępowana nastolatka.
Infantylność bohaterki podkreśla odpowiednio naiwnym tembrem głosu
idealna w tej roli Agnieszki Pawełkiewicz. Oboje lubią imprezy i
lubią się w nich zapomnieć. Zapewne dlatego znaleźli się na
odludziu w środku nocy. Ona lubi przygodny niezobowiązujący seks
(czasem woli obudzić się w łóżku nieznajomego mężczyzny niż
słuchać zrzędzenia matki) on przeciwnie, uważa że seks bez
miłości niczym nie różni nas od zwierząt.
Aby przyspieszyć swój powrót
porywają samochód wraz z kierowcą. Zostają zatrzymani przez
policję (kobiety w rolach mężczyzn), tracą wszystkie pieniądze i
telefon. Trafiają do podrzędnej tancbudy z której zostają z
hukiem wyrzuceni – nie pomagają prośby i powoływanie się na
znajomości w Warszawie. Przydarzy im się też pijana kobieta za
kierownicą (Monika Krzywkowska). I w końcu wielbiciel „księdza
Grzegorza”.
Przedstawienie z niesamowita dawką
humoru który poruszy największych ponuraków.
„Tauromachia – walki byków” refleksje na marginesie wystawy Picasso, Goya, Dali – Wrocław 11.2014
Zjawisko
tauromachii, walk byków na arenie, wydaje się nam nie-hiszpanom
bardzo odległe kulturowo. Ich fascynacja krwawym widowiskiem z
udziałem torreadorów, pikadorów i byków przywodzi na myśl
starożytne igrzyska z udziałem gladiatorów i dzikich zwierząt
organizowane ku uciesze gawiedzi. Podczas gdy rzymskie areny były
miejscem zmagań z udziałem niewolników, w Hiszpanii tego
niebezpiecznego zajęcia podejmują się najodważniejsi.
Niektórzy
traktują to jako sport, inni jako wyrafinowaną rozrywkę,
przeciwnicy podkreślą jej nieuzasadnione okrucieństwo natomiast
liczni zwolennicy uważają corridę za sztukę.
Tauromachia
stanowi szerokie pojęcie odnoszące się do wielowiekowej tradycji
walk i polowań na byki. Początkowo stanowiła rozrywkę tamtejszej
arystokracji a stopniowo zaczęła towarzyszyć życiu niższych
warstw społecznych. Areny jako specjalne miejsca stworzone do
konfrontacji człowieka z bykiem zaczęły powstawać w Hiszpanii w
XVIII w
Arena
jako miejsce zmagań człowieka, kultury z bestią, symbolizującą
nieujarzmioną naturę i siłę. Arena jako miejsce święte, jako
Ziemia.... dana od Boga by stoczyć tu swój symboliczny bój o
życie, aby wypełnić tu słowa Chrystusa: „czyńcie sobie ziemie
poddaną”.
Podniesienie
corridy do rangi sztuki odbywało się wraz z wyznaczaniem kolejnych
reguł dotyczących przygotowań, kolejnych etapów walki, ubiorów,
zachowań, nabierając stopniowo cech wyrafinowanego rytuału
(rytualnego teatru) i pełnego pasji wydarzenia.
Jakie
są źródła fascynacji artystów tym krwawym procederem ? Możemy
spróbować to zrozumieć przyglądając się kilku najważniejszym
twórcom dla których tauromachia stała się wiodącym tematem.
Jedną z ulubionych postaci Picassa jest Minotaur półbyk
półczłowiek uważany za alter-ego artysty. Autor umieszcza go w
swoich dziełach w różnych okolicznościach i pozach. Czasami jest
to czuły kochanek, czasami brutalny gwałciciel, czasami koneser
sztuki innym razem ordynarny pijak lub nieporadny ślepiec. Minotaur
jako mitologiczny owoc zemsty Posejdona zamknięty w labiryncie w
Knossos, karmiony ciałem młodzieńców i panien ginie ostatecznie z
ręki Tezeusza. Zarówno Minotaur jak i byk nie decydują o swoim
losie, jest im on pisany odpowiednio przez Boga i człowieka.
Zwierzę i chimera nie unikną swego przeznaczenia. Byk ginie na
arenie z ręki matadora raniony wcześniej przez pikadora i
banderilleros. Arena jest jego „labiryntem Minotaura” zostanie z
niej wyciągnięty przez konie i osły. Samotność byka wśród
wrzawy tłumu jest samotnością Minotaura skazanego na wyobcowanie i
alienacje. Królewski majestat obu (Minotaur jest synem królowej
Pazyfae) musi zostać utrącony. Minotaur zstępuje z piedestału
szlachectwa kryjąc swą ludzką naturę za maską okrucieństwa. Byk
oddaje swój królewski majestat w ofierze nierównej walki.
Byki
u Picassa to stworzenia z pogranicza świata zwierząt i ludzi o
cechach wyraźnie antropomorficznych. W swoim najsłynniejszym dziele
„Guernika” artysta umieszcza byka obok kobiety i konia
przemierzających horror zbombardowanego miasta. Atakowany byk miał
tu symbolizować siłę i zagrożenie Hiszpanii. Człowiek nigdy nie
triumfuje w walce z bykiem on się z nim mierzy. Rywale obserwują
się nawzajem. Pikador w swym wykwintnym stroju składa hołd jego
królewskiemu majestatowi. Oboje zastygają w pozycji wyczekiwania.
Pikador zazdrości bykowi jego królewskiego majestatu. Połączeni w
walce stają się jednością. Lanca w garbie byka jest pomostem
przez który człowiek na chwilę przejmuje na siebie królewskie
brzemię. Byk nigdy nie ginie. Człowiek triumfuje nad zwierzęciem
tylko pozornie. Nie można zabić króla bezkarnie.
Matador
staje się Makbetem, wraz ze zbrodnią traci wewnętrzny spokój i
odbiera sobie prawo do bycia władcą. Następuje jego rozłąka z
naturą. Teraz jest otoczony przez karykaturalne postaci, które
wprawdzie składają mu hołd ale czekają tylko na jego chwilę
słabości aby nie podać mu ręki.
Rozjuszenie
gawiedzi potęguje pustkę oprawcy...
Dali
wydaje się nie wielbić tak swoich obiektów. Dla tego artysty
ważniejszy wydaje się być moment upokorzenia zwierzęcia i
naruszenia jego powłoki cielesnej. Stąd wyeksponowane, malowane
dziką czerwienią plamy krwi. Zwierzę nie ma tu szans na równą
walkę a człowiek jest tylko krwawym myśliwym. Jednakże i tu
torreador i byk są samotni – nie ma nawet wiwatujących na cześć
zwycięzcy tłumów. Pozostawieni sami sobie w centralnej części
malowidła wydają się być obojętni na uznanie oglądających.
Zajęcie pikadora to codzienność rzemieślnika której daleko do
sztuki. Za pracę oczekuje tylko odpowiedniego wynagrodzenia.
Wstydliwy proceder nie powinien zadowalać gawiedzi. Wszak poza areną
ludzie czynią sobie większe podłości więc nie zasługują na
usprawiedliwienie. Nie zdołają pomniejszyć swoich zbrodni
oglądając mord rytualny.
Mimo,
iż byk jest tym który płaci najwyższą cenę, torreador u Dalego
niczym się od niego nie różni. Zawsze są złączeni, są jednym
ciałem. Rana zwierzęcia jest równocześnie raną człowieka.
Po
walce oboje wypadają poza ramy obrazu pozostawiając pustkę bieli
płótna.
U
Goi byki służą zabawie i uciesze pospólstwa. Pozbawione potęgi
zwierzęta wielkością nie przewyższają ludzi. Są igraszką w
rękach klaunów, którzy czynią z nich element swojego występu.
Widzimy
więc postacie ze związanymi nogami próbujące przeskoczyć
szarżującego byka, widzimy lawirujących na tyczce pomiędzy
rozwścieczonymi bestiami, widzimy siedzącego na krześle
wyczekującego ataku ze strony zwierzęcia. Goia często pokazuje
śmierć na arenie. Ofiara człowieka jest tym co pokazuje tu
odpowiednie proporcje siły. To „niepozorne” zwierze rozszarpuje
nie tylko zbyt nonszalanckich zawodników ale sieje popłoch wśród
widowni wtargnąwszy na miejsca zarezerwowane dla oglądających.
Ryciny
artysty stanowią doskonałe źródło historyczne ukazujące dzieje
początków walk byków w Hiszpanii począwszy od XV wiecznych
mitycznych polowań na byki urządzanych przez Maurów. Ryciny
wzbogacone są o opis poczynań najsłynniejszych ówczesnych
torreadorów. Widzimy więc śmierć Pepe Hillo czy też postać
torreadorki Nocolasy Escamilla gwiazdy areny w Saragossie w czasach
młodości Goi.
Jak
pisał Charles Bukowski ”muzycy i pisarze mieli zawsze najlepsze
dziewczyny a torreadorzy mieli dziewice”. Zaiste jeszcze w czasach
wielkiego miłośnika corridy Hemingwaya torreadorzy posiadali w
Hiszpanii status celebrytów. Autor wielokrotnie w swoich utworach
ukazuje postacie torreadorów. Bohaterka powieści „Komu bije
dzwon” z dumą i rozrzewnieniem wspomina swój burzliwy związek z
torreadorem w czasach młodości. Kto zaś stchórzył przed bykiem
stracił szacunek społeczności, stał się pośmiewiskiem jak
postać nieszczęsnego Don Faustina idącego na śmierć w scenie
masakry faszystów w Aywitamiento.
„Pozycja leżąca to pozycja święta, największa praca ludzkości odbywa się w pozycji leżącej.” Refleksje po spektaklu „Kuszenie cichej Weroniki” reż Krystian Lupa – Teatr Polski - Wrocław 10.2014
Na
początku przedstawienia widzimy przygarbioną zamyśloną postać
Johannessa przechadzającego się po scenie niczym starożytny
filozof z gaju Akademosa. Po chwili zupełnych ciemności ta sama
postać ukazuje się nam w stroju Adama. Widzimy proporcjonalne ciało
atlety z rozpostartymi ramionami przedstawiającą nam wszystkie
zalety zdrowego człowieka. Gdy w następnej scenie widzimy Johannesa
wbitego w fotel z książką w ręku wiemy już że posiada on zalety
i ciała i umysłu. To z tego względu jest towarzyszem rozmów i
obiektem zainteresowania Weroniki. Rozmów nie do końca udanych.
Bohaterowie rozmijają się w podejmowanych tematach. Johannes wydaje
się być pełen refleksyjnej wrażliwości, Weronika zaś naiwnej
prostoty. To ona wiedzie prym nie dając dojść do głosu
Johannesowi. Przechadza się zalotnie i flirtuje. Oboje od lat
mieszkają w tym samym domu. Spotykają się na posiłkach i na
schodach. Oboje zadręcza nudna rutyna codzienności. Nie pasują do
otoczenia. Johannes w przelotnych spotkaniach proponuje Weronice
wyjazd z posiadłości w jego towarzystwie, jednak trzyma ich w
miejscu niezdecydowanie Weroniki, która nie mogłaby zostawić
ciotki i brak stanowczości Johannesa, który czeka tylko na nią.
Z
drugiej strony mamy postać Demetra o którym Weronika wspomina w
rozmowach z Johannesem.
Bez
pardonu wkracza w on życie wiejskiej posiadłości burząc cisze
domowego ogniska. Prowokuje Johannesa słowami: „Ona mówi że ty
jesteś czymś lepszym niż ja, ale ty jesteś tchórzem”
Wyrywa
z sennego letargu Weronikę próbując zmusić ja do zwierzęcego
kopulowania.
Weronika
w obecności Johannesa ulega jego prostackim zalotom.
Rozbiór
psychiczny głównej bohaterki dramatu Roberta Musila dokonuje się
pomiędzy dwa przeciwstawne charaktery. Każdy stanowi dla niej
obiekt pożądania. Oboje stanowią jej wyobrażenie o idealnym
mężczyźnie. Są one dwiema stronami osobowości zagubionej
Weroniki. Natura ptaka w Weronice pragnie ucieczki z klatki
zatęchłego starego domu i od zgorzkniałej starej ciotki, która
przypomina Weronice czym stanie się za kilka lat. Natura pełna
lęków, niepewności i zależności pozostawia jednak dziewczynę w
miejscu. Balast wątpliwości nie pozwala dziewczynie wyjść poza
świat ograniczony rzeczywistością. Swoje rozterki przeżywa w
monologach i opowiadanych snach.
To
właśnie w snach dokonuje się owa „największa praca ludzkości w
pozycji leżącej”; sen przeplata i oplata postacie ze sztuki. W
snach żyjemy intensywniej, realizujemy swoje perwersje, przełamujemy
zahamowania, bywamy nicestwieni przez własne lęki by za chwile
odrodzić się w bezpiecznej przystani ukojenia.
Budzimy
się przekonani, że droga ku spełnieniu wiedzie przez mroki naszego
jestestwa jednak nie mamy już sił aby włożyć tyle pasji w życie
ile wyzwalamy jej w naszych snach.
Szaleństwo
snu i szaleństwo pozostania w szponach zgubnego marazmu.
Dychotomia
życia i śmierci.
U
Lupy to właśnie Johannes mimo próby samobójczej jest bliższy
pasji życia niż przyziemny Demeter. (którego imię wyraża tu
związek z domeną starożytnej opiekunki zbiorów, ziemi uprawnej i
rolnictwa Demeter) Jego miłość do Weroniki wydaje się silniejsza.
W oczekiwaniu na dziewczynę kamienieje w postawie domorosłego
filozofa – rezygnuje z kariery w ministerstwie. W końcu podejmuje
wyzwanie Demetra. Johannes, który w pierwszej scenie ukazał się
nam nago jako mężczyzna doskonały wypełnia teraz swoja osobowość
o elementy demetriańskiej natury. Staje się godnym przeciwnikiem
Demetra, za którym stoi tylko ślepa siła i chuć. Ich walka
wyzwala w Weronice pierwotne instynkty. Wcale nie oczekuje, że jej
życie rozstrzygnie się na rykowisku. Włącza się do utarczki ni
to godząc ni to dzieląc przeciwników, upatrując w niej tylko
moment do wyuzdanej zabawy. Ostatecznie podzieli los samotnej
ciotki....
Subskrybuj:
Posty (Atom)